W tym roku, za namową kolegi z pracy postanowiliśmy pojechać na Bawarię. Był niejednokrotnie w tym rejonie Niemiec i zaproponował kilka miejsc które są warte zwiedzenia. Piękna zeszłoroczna Złota Praga okazała się deszczowa, zimna, wietrzna i z niezbyt trafnym pilotem.
W wielkich bólach zbieraliśmy ekipę na wyjazd. Po skompletowaniu ekipy, dopięciu planu na przysłowiowy ostatni guzik (w tym miejscu pragnę serdecznie podziękować kilku osobom za pomoc i wsparcie), wyruszyliśmy na podbój pięknej katolickiej Bawarii. W planie mieliśmy zwiedzić Ratyzbonę, Passau, Bamberg, popłynąć statkiem wzdłuż jezioro Kenigsse, wspiąć sie na „Orle Gniazdo”, zdobyć jakiś zamek a także poczuć klimat browarów piwnych. Raniutko jeszcze tylko krótki spacer z psem. Nieoczekiwane spotkanie z rodzinką dzików, które wyszły na skraj lasu , co spowodowało jeszcze krótszy spacer i w drogę. Z Gdańska wyjechaliśmy o godz. 5:30.
Do maleńkiej Bawarskiej wioski Bobrach dotarliśmy wieczorem. Było jeszcze jasno i mieliśmy okazję z okien pensjonatu zerknąć na okolicę.
I dzień zwiedzania. Do śpiochów nie należę, więc przed śniadankiem razem z siostrą zwiedziłyśmy okolicę tej maleńkiej wioski. Bobrach leży w dolinie Lasu Bawarskiego a dookoła rozpościerają się łąki, piękne domy, kapliczki, góry spowite chmurami i opadającą mgłą.