Pekin odwiedzamy już drugi raz. Poprzednim razem – w 2009 roku chcieliśmy zobaczyć wszystkie możliwe atrakcje. Tym razem Pekin miał być bazą wypadową do Chengde, Datongu i na Wielki Mur Jinshanling – Simatai.
Do Pekinu wracaliśmy jak do dobrego znajomego. Nie znaczy to bynajmniej, że poprzednim razem udało nam się poznać całe to ogromne miasto. Pekin, jak pewnie większość dużych miast, dobrze poznać można dopiero wtedy, jeśli się w nim trochę pomieszka. Najlepiej przez kilka lat.
Mieliśmy już jednak doświadczenie w poruszaniu się po Pekinie. Hostel wybraliśmy ten sam co poprzednio – Sunrise Hostel. Dobra lokalizacja – blisko Zakazanego Miasta, w wyremontowanych hutongach.
Przyjechaliśmy z Szanghaju nocnym pociągiem sypialnym, więc wyspani, zaraz po rozpakowaniu w hostelu ruszyliśmy w miasto. I ciekawostka! Pekin który wydawał się nam pierwszy raz taki czysty – teraz, po przyjeździe z Szanghaju wydał się bardziej brudny!
Tym razem wreszcie dorwaliśmy mapę Pekinu z autobusami i po angielsku. Poprzednim razem taka sztuka się nam nie udała! Przyznam jednak, że system autobusów w Pekinie jest zupełnie nielogiczny!
Plan na pierwszy dzień zwiedzania to Meczet przy ulicy Wołów. Dzięki Markowi i mapie dotarliśmy tam w miarę szybko. Dzielnice muzułmańską w Pekinie zamieszkuje mniejszość Hui. Dzielnica nie jest może tak malownicza jak ta w Xi’an, ale to naprawdę ciekawe zobaczyć meczet w chińskim stylu.
A jak wygląda minaret? Oczywiście jak pagoda! Jest też tu niezbyt wysoka wieża Wangyue Lou z której robiono obserwacje astronomiczne.
Kolejny punkt programu to Świątynia Fayuan – prawdopodobnie najstarsza w Pekinie (zbudowana w 696 roku). Jednak to co oglądamy obecnie, to rekonstrukcja z czasów dynastii Qing.
Przy świątyni jest szkoła dla mnichów. Sama świątynia jest trochę zaniedbana, ale jej niewątpliwy urok to brak turystów. Tym razem widzieliśmy więcej mnichów niż wiernych.
Do metra docieramy przez labirynt uliczek w hutongach. Faktycznie niektóre wyglądają bardzo malowniczo. Na wielu były jednak już znaczki do wyburzenia, a część była już tylko ruiną. Szybko zmieniają się te Chiny…