Kiedy teraz myślę o Czarnogórze, mam przed oczami obrazy, nasycone kolorami: szmaragdowe morze, groźne szczyty Durmitoru skrzące się bielą skał, połyskujący w zachodzącym słońcu bruk wąskich uliczek średniowiecznego Kotoru. Jeszcze dziś czuję zapach dojrzałych melonów i arbuzów, których orzeźwiające soki gasiły pragnienie po całym dniu wędrówki. A aromat kawy pitej o poranku w małej kafejce Boki Kotorskiej? Czyż nie tak chciałoby się zaczynać każdy dzień? W pamięci pozostały też smaki odkryte w przydrożnej restauracji zagubionej gdzieś w górach. Trafiliśmy tam, jak to zwykle bywa, przez przypadek. Od kilku dni przemierzaliśmy bezdroża Parku Narodowego Durmitor – najwyższej części Czarnogóry. Mieliśmy za sobą typowe górskie przygody: poszukiwanie zagubionego szlaku, wspinaczkę wśród kruchych skał, kilkugodzinne przedzieranie się przez morze kosodrzewiny. Za nami były już przejazdy spektakularnymi serpentynami dróg, fantastyczne tunele wydrążone w wapiennych skałach, mosty zawieszone nad głębokimi kanionami, w tym ten najbardziej znany na rzece Tara. Zdążyliśmy zachwycić się nierealnie szmaragdową wodą w Jeziorze Pivskim i księżycowymi krajobrazami kanionu rzeki Moraca. Jak to bywa w czasie górskich wędrówek, głód zaspakajaliśmy w sposób prosty i mało wyszukany. Jedynym przejawem luksusu były arbuzy kupowane w drodze powrotnej na camping. Po dniach pełnych wysokogórskich wrażeń postanowiliśmy wyruszyć nad Adriatyk. Zjazdowi do morza towarzyszyły urzekające górskie krajobrazy i rosnąca niemiłosiernie temperatura. Po kilku godzinach jazdy byliśmy już porządnie zmęczeni. I to właśnie za sprawą zmęczenia skręciliśmy w niewłaściwa drogę. Znów byliśmy w górach. Po kolejnych kilometrach i zakrętach dostrzegliśmy samotny budynek, a obok sporo zaparkowanych samochodów. Kiedy wysiedliśmy, aby zapytać o drogę, okazało się, ze stoimy przed restauracją. Jej wielki zadaszony taras, chroniący od piekącego słońca południa, skusił nas od razu. Zorientowaliśmy się, że restauracja mimo położenia z dala od głównej drogi, cieszy się dużą popularnością. Niemal wszystkie miejsca na tarasie były zajęte, a wśród gości sprawnie uwijali się kelnerzy. Szybko dostaliśmy kartę dań. Ale co wybrać? Z nazw potraw niewiele mogliśmy wydedukować. Bezpośrednio przy tarasie dostrzegliśmy dużego grilla, przy którym operował rosły kucharz. Czytając przewodnik, wiedzieliśmy, że grillowane mięsiwa są specjalnością Czarnogóry. Postanowiliśmy tego właśnie spróbować. Używając znanych nam języków obcych i rąk, zamówiliśmy zupę pomidorową, zestaw mieszanych mięs z grilla oraz sałatkę szopską. Kelner kilkakrotnie pytał, czy rzeczywiście każdy z nas chce dla siebie taki właśnie zestaw. Czego jak czego, ale wiary w wilczy apetyt po kilku dniach górskich wędrówek nam nie brakowało. Zwątpienie przyszło już z podaną pierwszą porcją sałatki szopskiej. Przed każdym stanęła spora misa posypanych serem aromatycznych ogórków i dojrzałych w południowym słońcu pomidorów. Do tego świeża pita. Kiedy ostatnio czuliśmy tak intensywne proste smaki? W dzieciństwie? Po chwili na stół wjechała wielka waza z doskonałą zupą pomidorową. Ech, ten prawdziwy smak pomidorów! Właściwie mogliśmy już wtedy zakończyć.... Rozbawiony wzrok gości z sąsiedniego stolika, którzy pierwsi zobaczyli kelnera niosącego ostatnią część naszego zamówienia zwiastował, że coś jest nie tak. Gdy przed każdym z nas stanął olbrzymi półmisek z różnymi rodzajami mięs, wiedzieliśmy, że jesteśmy pokonani. Nie byliśmy w stanie zjeść tak ogromnych porcji. Trzeba przyznać, że to, czego spróbowaliśmy było wyborne. Wspomnienie odkrytych smaków wzięliśmy z sobą w dalszą podróż. Po tej uczcie bez trudu odnaleźliśmy właściwy szlak. Kolejne dni minęły na błogim lenistwie, kąpielach w cudownie ciepłym morzu i wycieczkach po okolicy. Jeszcze kilkakrotnie odwiedzaliśmy lokalne małe knajpki, ale nigdzie nie odnaleźliśmy smaków z górskiej restauracji.
Podróż Czarnogórska uczta - Czarnogórska uczta
- wróć do podróży
- « poprzednie
- następne »
-
- lutka1
- tagi: czarnogóra, bałkany, kotor, boka kotorska, jezioro pivskie, durmitor
2010-05-20