"Přinesl srpen září od západu,
trs aster kvete pod jeřabinami,
zubaté slunce bije do výkladů,
do stánků s buřty, květy, novinami".
"Minął już sierpień, za nim wrzesień kroczy,
już astry kwitną pod jarzębinami.
A wścibskie słońce świeci prosto w oczy
sennych sprzedawców w kioskach z gazetami".
To zwrotka z piosenki "Wrzesień" (Záři), śpiewanej przez legendarnego czeskiego barda, nieżyjącego już, niestety, Karela Kryla: http://www.youtube.com/watch?v=WYdYjrL1NZw. Pierwszy raz do Pragi przyjechałem jesienią. Kończył się wrzesień, dni były słoneczne i ciepłe i choć w powietrzu unosiły się nitki babiego lata, jesień nie rozkwitła jeszcze pełnią swoich kolorów. I bylo tak jak w piosence Kryla. Wścibskie słońce świeciło w oczy, oświetlało urokliwe kamieniczki Starego Miasta i Malej Strany, złociło dachy domów i wieże praskich kościołów. Pod Mostem Karola leniwie płynęła Wełtawa i aż żal było myśleć, że już jutro musimy opuścić to piękne miasto. W Pradze byliśmy bowiem tylko nieco ponad jedną dobę - taki przerywnik w powrocie z podróży służbowej do Afryki. Ale za to te godziny były tylko dla nas. Później bywałem w Pradze wielokrotnie. Ale ten pierwszy raz pamiętam najbardziej. Tak jak pamięta się pierwszą miłość...