Wspaniały kraj, dziki i autentyczny. Mało turystów, dzięki temu powalające widoki, wspaniałe wodospady, mistyczna Gran Sabana ze swoimi górami stołowymi i groźna dżungla w Delcie Orinoko jakby dla mnie tylko była...Postaram się chociaż troszkę podzielić się z wami tymi wrażeniami...
jolantas1955 (14.01.2010 13:21) Caracas. Miasto moloch. Jedno z najbardziej niebezpiecznych miast Ameryki Południowej i nie tylko. Na licznych wzgórzach kolorowe slamsy zbudowane z kartonu, dykty, blachy i z czego tam jeszcze nie można sobie wyobrazić.To dzielnice, do których nawet policja nie zagląda, miejsca w których zbrodnia popłaca i które mogą stać sie kanwą koszmarnego snu.
Samo centrum - to Bolivar! Plac Bolivara, panteon z jego grobem, dom, pomnik itd. itp...Pieniądze też Bolivary, które są warte albo 2 dolary (oficjalnie) albo 5 (na czarnym rynku)
Uciec jak najprędzej....Tak myślałam przez te kilka długich godzin, które musiałam tam spędzić. Trochę oddechu dał park El Avila i piękne widoki ze szczytu góry o tej samej nazwie. Jest jedna dzielnica - El Hatillo, która podobno jest bezpieczna. Dzielnica artystów, bogatych ludzi, dobry kawałek od centrum..Tam można było pospacerowac, chłonąć atmosferę kolonialnych uliczek zatopionych w nieprawdopodobnej zieleni...A do tego na niebie księżyc w pełni...
Przejazd na południe przez Gran Sabanę był długi, ale nie monotonny. Gdy na widnokręgu zaczęły sie pojawiać mistyczne góry stołowe nie mogłam oderwać od nich wzroku. Zrozumiałam, dlaczego jedna z nich - Roraima - została wybrana na scenerię "Zaginionego świata". No i te wodospady!!!! Cudowne, orzeźwiajace kaskady, otulająca zewsząd wodna mgiełka, dające wspaniały oddech od obezwładniającego upału pluskanie sie u ich podnóża. Woda tak czysta, jakby jej nie było, a otaczająca je zieleń tak farbkowa, że az nierzeczywista. Najbardziej podziałał na moja wyobraźnię Jaspisowy Potok. Rzeczka i kaskada jak z bajkowego snu płynąca po pomarańczowym dnie, po półszlachetnym jaspisie, pewnie kawał tego minerału wystarczyłby jakimuś złotnikowi na trochę:)Ale jest tablica, że nie wolno eksploatować:)
Parc Canaima - to kolejny sen na jawie. Samolocik zabrał nas z pasa startowego położonego gdzieś na sawannie i polecieliśmy. Widoki zapierające dech w piersiach! Oczywiście wszyscy czekaliśmy na Salto Angel...Niestety było pod słońce, w dodatku pora sucha, więc stosunkowo mało wody, ale i tak robi wrażenie.
Dalej to już tylko przyroda! Latające papugi,, przejażdżka czółnem indiańskim po jeziorze, wodospady i niezapomniane przejście pod jednym z nich!!
Ostatnie trzy dni to Isla Margarita .Cudowny odpoczynek na złotej plaży, słońce, dobre drinki i fiesta....